Filmy takie jak
„Naga prawda o Lennonie”, „Skazany na bluesa”, czy „Jestem Bogiem”- zawsze z
jednej strony budzą mój podziw i respekt, z drugiej zastanawiam się ile i które
sceny są odzwierciedleniem rzeczywistości, a które naciągnięciem reżysera albo
chociażby przypuszczeniem.
Z wymienionych trzech tytułów najbliższy jest mi „Skazany na bluesa”,
chociażby dlatego, że to z muzyką Ryśka Riedla i zespołu Dżem czuję się
najbardziej związana. Dżem swego czasu towarzyszył mi niemal codziennie i z
uporem dążyłam do poznania twórczości i historii zespołu. Przed „Skazanym”
przeczytałam książkę biograficzną „Rysiek” – i to ona dała mi chyba najbardziej
rzetelny obraz, w moim odczuciu wielkiego wokalisty. „Skazany na bluesa” z
kolei zrobiony jest tak, że każdy, a przynajmniej każdy z kim rozmawiałam i kto
czuł więź z muzyką Dżemu miał łzy w oczach. Zarówno książka jak i film są
opowieścią o człowieku, który kochał Indian i dążył do wolności, to opowieść o
jego zmaganiach z trudami życia i własną nadwrażliwością.
Tytuł filmu to
tytuł jednej z piosenek Dżemu, napisanej przez Ryśka dla przyjaciela, który
zmarł z przedawkowania narkotyków, jednak teraz utwór ten niezwykle pasuje do
historii samego autora.
„Skazany na
bluesa”, swoją premierę miał na festiwalu im. Ryśka Riedla, który zawsze odbywa
się w rocznicę jego śmierci „Ku przestrodze” w 2005 roku.
Znacznie trudniej opisać mi dwa
pozostałe filmy dlatego fanów Lennona czy też Paktofoniki proszę o wybaczenie :).
Historię Lennona
zna chyba każdy, osobiście nie czuję się specjalistką w dziedzinie twórczości
The Beatles jednak Lennona kocham za „Imagine”, miłością nierozsądną. Film
„Naga prawda o Lennonie”, nie opowiada całej historii życia Lennona. Jest
jedynie okresem spędzony w Anglii, związanym z twórczością zespołu, który stał
się przyczyną zbiorowej histerii (zwanej Beatlemanią) jak również relacją
członków zespołu –od początku do końca.
Najbardziej
utkwiła mi w pamięci scena tworzenia
dźwięków przez Lennona i Yoko Ono.
I o ile twórczość Ryśka Riedla czy Lennona była mi znana przed
obejrzeniem filmów, tak muzyka hip-hopowa, nie jest mi znana zupełnie. Jestem
chyba jedyną osobą, z „mojego pokolenia”, które nie słuchało tego rodzaju
muzyki w żadnym okresie swojego życia. Postać Magika była mi znana raczej z legend
krążących na jego temat. Film postanowiłam zobaczyć, trochę dlatego, żeby
wreszcie wyrobić sobie opinię, a trochę dlatego żeby zmierzyć się z mniej
odległą historią, niż dwie poprzednie.
I szczerze
mówiąc nawet mnie gdzieś tam w środku ta muzyka poruszyła, w zasadzie po filmie
noga chodziła mi w rytm muzyki. Sama historia przejęła mnie i ukazała w
zasadzie chyba najwięcej realnych problemów ludzi młodych żyjących tu i teraz.
Myślę, że w każdej z tych trzech
historii mamy do czynienia z legendami, z Ludźmi, którzy mogli osiągnąć jeszcze
więcej. Te historie mogą być inspiracją do tego aby próbować robić to, co się
kocha – z drugiej strony w każdej z tej historii jest przestroga. Tkwi ona
zwłaszcza w historii Ryśka i Magika i wyraźnie pokazuje, że czasem dokonujemy
takiego wyboru, takiego kroku, który nie pozwala na odwrót biegu zdarzeń.