niedziela, 14 lipca 2013

widoki



Każda podróż kiedyś się kończy. Nasza też się zakończyła. I muszę powiedzieć, że mam typowy syndrom powrotów – czyli na początku dopada marazm, bo trzeba wrócić do rzeczywistości: wypakować walizki, a nade wszystko się wyspać. A potem nagle- dopada rzeczywistość. I to ta aktywna, w której mnóstwo rzeczy głębi się do zrobienia i załatwienia, a czas kurczy niczym ubranie wyprane w złej temperaturze...
Lubię podróże bo każda przynosi ludzi, miejsca i wspomnienia. Kilka nowych zdjęć w albumie i uśmiech na twarzy wywołany wspomnieniami. Czasem to śmiech prawie przez łzy, z „niemożliwego”, które jednak się zdarzyło, a czasem uśmiech wdzięczności do losu, za to że postawił przed nami to co postawił.
Sama podróż okazała się przygodą z PKP, kolejkami i innymi – ludzkimi przemieszczaczami. Zliczyłam, że w sumie spędziłyśmy w owych środkach przemieszczania ponad dwie doby i przejechałyśmy około 1944 km.
W zasadzie zastanawiam się, czy jest ktokolwiek kto swoją podróż pociągiem wspomina normalnie? Ktoś kto o niej zapomina? Mam wrażenie, że podróż PKP to już przygoda – to nie wstęp do niej ale nawet czasem gwóźdź programu. W pociągach zniżki działają w ten sposób, że ich obecność zależy od tego która pani jest w okienku i od tego gdzie akurat jedziemy – z południa na północ obowiązują inne zniżki, a z północy na południe inne… Tak ciągle w obrębie jednego, naszego kraju, z moich wyliczeń najbardziej opłaca się podróżować na północ z południa – ale w obrębie północy się nie przemieszczać.
A kiedy już doszło do naszego przemieszczania, spotkałyśmy z KA- Trójkę która jechała na dwie godziny nad morze po to aby wrócić z powrotem do Krakowa o 1 w nocy, a o 4 rano iść do pracy. Nie wiem czy podziwiam… podziwiałam przez połowę trasy potem zaczęliśmy się zastanawiać wspólnie „czy to odwaga, czy głupota?” Jeśli kiedyś ktoś z owej Trójki- jakimś cudem to przeczyta, to wiedzcie że długo z KA zastanawiałyśmy się jeszcze jak wam się pracowało w dzień po powrocie? J I czy udało Wam się wykąpać w morzu? Bo nam nie – jednak woda, jak na moje potrzeby była stanowczo za zimna…
Na szczęście zimna woda nie przeszkadza w pięknych widokach zapisanych na fotografii i w głowie, na bardzo długo… 



Kiedy już zobaczyłam ten widok - uznałam, że czas wrócić do domu :)