Czyli o tym dlaczego lubię film o dziewczynie, która wkłada
palce w ziarno..
Amelia to dziewczyna, która karmi swoje życie drobnymi
przyjemnościami. Jest jak każda i każdy z nas coś lubi, a za czymś innym nie
przepada. Są rzeczy, które ją wściekają – ale Amelia nie rzuca wtedy talerzami,
nie krzyczy. Ona po cichu realizuje plan, plan który ma wściekające ją rzeczy,
a raczej zachowania ludzi zniwelować. „Amelia żyje w świecie wyobraźni” i mimo
tego, że z pozoru jej życie jest nudne bez spektakularnych wydarzeń i
fajerwerków, jej życie jest pełne.
Dnia 31 sierpnia 1997 roku, dokładnie zaraz po śmierci
Księżnej Diany – Amelia odkrywa pudełko, które przykrywa i kurz i czas. Wtedy
też postanawia, że zwróci owo pudełko pełne dziecięcych skarbów właścicielowi…
Tak właśnie Amelia rozpoczyna swoje uszczęśliwianie ludzi, tak właśnie
rozpoczyna drogę ku własnemu szczęściu i tak budzi się w niej nadzieja, że
świat wyobrażeń stanie się kiedyś rzeczywistością.
Gdyby Amelia żyła gdzieś obok pewnie należała by do grona
moich przyjaciółek, chociaż Amelii trudno się zaprzyjaźniać. Ale Amelia żyje w
Paryżu i chyba też dzięki niej zakochałam się nie tylko w muzyce tego filmu ale
i w tym mieście…..
Jeśli jakimś cudem, ktoś nie widział Amelii – to mogę
zapewnić, że dla mnie jest to najlepszy z najlepszych filmów – po którym
człowiekowi chce się po prostu żyć i do tego życia uśmiechać.