piątek, 2 listopada 2012

pomarańczowa kontrowersja Marii P

Obiecałam, że opowiadać będę nie tylko o książkach i filmach - ale jakoś trudno kiedy zwłaszcza to pcha się w ręce, przed oczy i wpija w mózg - ostatnio jakoś szczególnie.
Ale skoro obiecałam to słów kilka... o muzyce.

Jesień to ciągłe wydawanie nowych płyt - doprawdy, zawsze w jesieni mam problem na którą płytę się zdecydować aby nie zrujnować doszczętnie swojego i tak nieco naciągniętego - zawsze o tej porze roku - budżetu. Więc wybieram z tłumów wołających do mnie okładek- kilka, a inne zapisuję na listę prezentową na okazje wszelakie lub "do kupienia na nieokreślone później", które zazwyczaj nigdy nie następuje bo przecież przychodzi kolejna jesień :)
Więc w tym roku wylądowała nie tylko na liście ale i na półce płyta M. Peszek "Jezus Maria Peszek" i oczywiście oczekuję z utęsknieniem cudownej Katarzyny Nosowskiej i grupy Hey. Oni u mnie mają pierwszeństwo ZAWSZE. Ale, że płyta wychodzi w listopadzie najpierw zagościła u mnie Pani Peszek.
O tej płycie słów kilka.
Nim dorwałam małe magiczne pomarańczowe pudełeczko, już słyszałam: "kontrowersja", "depresja", "ateistka, a w dodatku Jezus w tytule". Więc z pewnym drżeniem serca i dłoni wsadziłam krążek do odtwarzacza i faktycznie... wgniatało z każdą piosenką, a może i słowem bardziej.
I zawsze mam obawę czy nie powiem o słowo za dużo lub za mało - bo to zawsze uczucia religijne, których ja urażać nie chcę ani nie potrzebuję - każdy jakieś ma i prawo mieć ma. 
     Więc w moim odczuciu nie ma w tej płycie nic przerażającego, nic okropnego czy obraźliwego.
Trzeba wiedzieć, że w poprzednim roku dużo w Naszym kraju szczególnie działo się wokół nie tyle wiary co Krzyża - który w moim odczuciu chwilowo przestawał mieć związek z wiarą, miłosierdziem, a był narzędziem w rękach pewnych ludzi - bawiono się nim, przenoszono, nie przenoszono, szarpano, wyrywano - kto telewizor bądź internet ma ten wie, oszczędzę sobie przypominanie. Ale w takich okolicznościach chyba każdy poczuł przesadę i uzasadnienie frazy "wisi mi Polska wisi mi Krzyż" widzę tylko i wyłącznie takie. A jak mawiała moja Przyjaciółka w latach dzieciństwa -co poeta miał na myśli On jeden wie, więc interpretacja zależna jest od odbiorcy, a moja jest właśnie taka...
Z depresją też sprawa lekko przybrała formę wesołości bo nagle ktoś mówi o chorobie, która jest zarazą XXI wieku dotyka coraz więcej ludzi i uznawany zostaje za "kontrowersyjnego". Jakby artyście zabronione było chorowanie - a mam wrażenie, że to dosyć często Oni, Ci o wrażliwych duszach narażeni są akurat na takie choroby i w moim odczuciu mówienie, pisanie i śpiewanie o chorobie - nie jest niczym zdrożnym czy złym jest przesuwaniem barier, które przesuwać należy jeśli o chorowanie zwłaszcza chodzi bo tylko wtedy kiedy będziemy oswojeni z tematem ludzie przestaną się bać chorych, a chorzy mówienia o problemie....

Zrobiło się poważnie jakoś ale płyta jest ogólnie bardzo prężna - śpiewająca, w niektórych momentach powiedziałabym taneczna nawet :)

 

Moje drobiazgowości: 
czytam: "Jadę sobie. Azja. Przewodnik dla podróżujących kobiet", "W co grają ludzie"
zasłuchuję się: Na Bani "Wędrujemy", Cisza jak ta "Taką Ciebie wymyśliłem",
obejrzałam: 127 godzin
zapach: pomarańcza z chilli :)
wyjątkowo lubię: dźwięk suchych liści pod stopami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz