dla wielu nadal brzmi dość tajemniczo, zwłaszcza kiedy doda się, że nie jest herbatą choć wygląda podobnie i stoi często na dokładnie tych samych sklepowych półkach. Są też tacy, którzy uważają ją za groźną…
Jest
groźna dla lenistwa, dla zmęczenia i dla wielkich apetytów – bo Yerba pobudza,
dodaje energii, rozjaśnia umysł i zmniejsza apetyt.
Yerba
to ostrokrzew paragwajski – roślina Indian, którą Ci, jak głosi legenda dostali
od samych bóstw. Jestem przekonana, że każdy z Bogów znanych i nieznanych, siedzi
każdego poranka w tym samym kręgu – ramię przy ramieniu – i sączy ze wspólnego
matero tą samą pobudzającą yerbę. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, że wszyscy
Bogowie razem zaczynają dzień właśnie przy Yerbie, stąd pewnie mają siłę
utrzymywać ten świat takim jaki jest. Gdyby nie posłańcy jednego z Bogów,
Europejczycy nie poznali by Yerby, w każdym razie nie wtedy kiedy faktycznie to
się stało… Jezuici goszczący u Indian na początku nie mieli o Niej dobrego
zdania, przypisywali jej diaboliczne moce, na szczęście później zmienili zdanie.
Sądzę, że to pierwszy łyk ich przekonał…
Pierwszy
łyk, to często osobliwe doznanie – wywołujące łzy i nie są to łzy wzruszenia.
Yerba ma po prostu MOC i daje takiego kopa, na którego trudno być
przygotowanym. I Ci właśnie „niegotowi”, po pierwszym łyku często głoszą
zdania: „nigdy więcej”, „to nie dla mnie”. Ale wszystko dlatego, że miłość do
YERBY jest dojrzała – bo choć to tak mocne przeżycie przestawia kubeczki
smakowe i umysł – to z czasem właśnie to doznanie jest czymś upragnionym. I
wpada się jak śliwka w kompot, tylko w Yerba mate.
Moja
przygoda z Yerbą też zaczęła się od łez i zdziwienia, że komukolwiek ona
smakuje, dziś zadziwia mnie, że kiedyś mogłam jej nie pijać. Do Yerby
przekonałam już wiele osób, niektórych przekonywać nie musiałam – ale zawsze
pamiętałam, że tradycyjnie Yerbę pije się wspólnie z jednego naczynia.
Choć
lubię kawę to przyznać muszę, że to Yerba ma w sobie witaminy,
przeciwutleniacze, nie wpływa na jakość snu, nie uzależnia, za to psychicznie
pobudza, a do tego ma niepowtarzalny smak…
Od dłuższego czasu chcę spróbować pić Yerbę, Twój opis bardzo zachęca do sięgnięcia po ten napój :) K.
OdpowiedzUsuńK, aż dziw, Kto jak Kto ale TY? :)
UsuńNadrobimy, przy najbliższej okazji..
Ja chyba jeszcze nie dojrzałam... :) Mimo, że jednorazowo miałam przyjemność spróbować tego 'trunku' to jakoś nie przekonałam się do jego walorów.. Może dlatego, że zazwyczaj napoje, które pijam po odparowaniu zostawiłyby kilka łyżeczek cukru w kubku.. ;) Ot taka mała słabość do słodkości.. Ale do gorzkiej czekolady już dojrzałam, do piwa bez astronomicznej ilości soku też, wiec może i na Yerba jeszcze przyjdzie czas.. ;)
OdpowiedzUsuńMadziarek
Yerba z dodatkiem cukru, jak dla mnie jest paskudna, niektórzy słodzą ją miodem. Za to, yerbę można pić i parzyć z sokiem - nazywa się wtedy Yerba terere i jest nieco słodsza - przyjemna :)
UsuńNiektórzy preferują picie Yerby z dodatkiem mlekiem lub w niektórych rejonach Argentyny w całości zaparza się ją z mlekiem- choć przyznam, jest to opcja dla odważnych :D
Kolejna ,, rzecz,, którą dzięki Tobie polubiłem. Stajesz się moim guru :).
OdpowiedzUsuńPolecam innym warto spróbować.
J.
:) Ty moim jesteś od ponad 25 lat :D
Usuń