sobota, 5 stycznia 2013

„Taxi A”, czyli o tym, że jednak wszystko to nie WSZYSTKO



Wielokrotnie stykamy się z opowieściami o tym, że ktoś stracił wszystko. Chociaż, tak naprawdę rzadko zdarza się abyśmy to WSZYSTKO tracili.
Film „Taxi A” jest z 2007 roku i aż dziwne, że ja lubiąca to „dziwne”, inne kino obejrzałam go dopiero dzisiaj. Film jest godny polecenia po pierwsze, dlatego, że jest polski po drugie, dlatego, że nie mówi o rozbrykanych trzydziestolatkach, którzy mają ogromne domy, tłumy przyjaciół i konta bankowe zapełnione tak, że w zasadzie chodzą do pracy tylko po to, aby wypić kolejną kawę…
„Taxi A” to opowieść o dojrzałym mężczyźnie, który w jeden dzień traci wszystko. Firmę, dom, żonę i poza paroma złotymi w kieszeni nie pozostaje mu nic, ba nawet komórkę wrzuca do jeziora. I właśnie nad tym jeziorem chwilę później kupuje łódkę, którą zaczyna przez przypadek „przewozić” ludzi na drugą stronę jeziora. Film to głownie opowieści tych ludzi, o ich życiu, radościach, zmartwieniach i marzeniach, to także przesłanie, że naprawdę źle to w zasadzie nie ma nikt, że Ci najbiedniejsi czasem noszą w sobie największe bogactwo.
            Myślę, że rzadko, kiedy zdarza się, że tracimy wszystko, bo WSZYSTKO, co najważniejsze jest w nas samych i ludziach i tych bliskich i tych, których nawet przez pozorny przypadek spotykamy.
I nawet, jeśli czasem z pozoru bywa źle to przecież zawsze ma się jakiś swój cel i kilka osób, które trzymają kciuki – wbrew modnemu ostatnio przekonaniu, że ludzie wzajemnie siebie nie obchodzą – jakoś nie mam okazji tego doświadczać, może, dlatego że mnie moi Ludzie obchodzą z całych sił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz