środa, 19 czerwca 2013

50 twarzy i jedno oblicze Greya



   

Długo się opierałam tej całej historii. W zasadzie w księgarniach omijałam okładkę twierdząc, że jest tyle LEPSZYSZ książek do przeczytania, a ja przecież nawet na nie mam czasu… Aż wreszcie i mnie dopadł a, a w zasadzie dopadł sam Pan Grey.
I tak, ja wiem, powinnam się wstydzić chociażby próbując napisać kilka zdań o tej książce. Ale nie będę zaprzeczać – przeczytałam ją, a w zasadzie Joanna Koroniewska w audiobooku zrobiła to za mnie.
I właśnie wszystko przez audiobooki. Zwyczajnego pewnego dnia nie miałam możliwości czytania - ręce pełne pracy i oczy też –postanowiłam sięgnąć po audiobooka. Poszukiwacz sieciowy ze mnie żaden więc odnalazłam książkę pod hasłem „audiobook” na portalu który znają wszyscy i z którego ściągać nie trzeba. Pierwszy znalazł się Pan Grey – a w zasadzie aż „50 twarzy Greya”.
    Nie jestem typem podążania za modami i tak jak swego czasu unikałam Pottera i Zmierzchu, tak teraz nie specjalnie śpieszyło mi się do 50 twarzy – ale z drugiej strony, pomyślałam: chyba warto sprawdzić o co właściwie tyle szumu. Bo o ile Potter poruszył młodzież, tak Pan Grey poruszył KOBIETY.
Zaróżowione, zawstydzone twarze mijałam nazbyt często aby teraz móc powiedzieć, że absolutnie ta pozycja nie wzbudzała mojej ciekawości.
O czym jest? Wiedziałam. To wiedza powszechnie znana i nie ujawnię tajemnicy jak tym samym zacznę….
Opowieść o spotkaniu bardzo młodej, bardzo grzecznej studentki z „bardzo ale to bardzo, oszałamiająco przystojnym, piekielnie bogatym”, młodym człowiekiem. Ale żeby nie brzmiało to jak bajka dodam, że pan piekielnie bogaty i tak samo przystojny ma wadę: nie poszukuje miłości, ale za to ma dość specyficzne upodobania…
Tak, ta książka jest przesycona erotyką, powiem dobitniej jest przesycona sexem – i stąd tyle szumu i te zaróżowione policzki pań sprzedawczyń, które swego czasu przez przypadek wyrwałam z lektury. Ilość stosunków seksualnych zdaje mi się być dodana tylko i wyłącznie po to aby książka się sprzedała – co faktycznie zrobiła. Momentami sex jest tu przeszkodą w śledzeniu akcji,
Romantycznym, poszukiwaczom wspaniałej, nieskazitelnej miłości – nie polecam. Nie jest to książka dla was ponieważ jak sądzę moglibyście pana Greya nie polubić i zniechęcić we własnych poszukiwaniach.
Wrażliwcom językowym, też nie polecam… bo czasem moje zaróżowienie na policzkach było spowodowane nie akcją w książce, a słowami które formułowane są tak, że można boki zrywać… albo się wkurzać – ja zawsze wybierałam to pierwsze.
Książka jest pisana w pierwszej osobie przez bohaterkę, stąd osobiście usprawiedliwiam naiwny, infantylny i zabawny dobór słów.  
Ktoś zarzucił książce,  że teraz kobiety, jak dawniej marzyły o Jakubie (z S@motności w Sieci) będą marzyły o Greyu – nie sądzę aby większość z nas miała „odwagę” o nim marzyć ;) I nie dlatego, że jest „bardzo bogaty i oszałamiająco przystojny”… Ale dlatego że jest po prostu niebezpieczny.. A przecież w większości mimo swojego wyzwolenia i samodzielności chcemy czuć się bezpieczne. Nie sądzę aby panom ze strony Greya cokolwiek zagrażało :)

Udało mi się pokonać dwie części „50 twarzy Greya” i „Ciemniejsza strona Greya” – i chociaż wiem, że istnieje „Nowe oblicze Greya” – nie mam ochoty, skutecznie zniechęcona ostatnią z ostatnich scen z książki drugiej – poznawać ani kawałka oblicza kogokolwiek z tych bohaterów. Bo choć było kilka ciekawych wątków to obawiam się, że język głównej bohaterki i nowe oblicze pana G może mnie zwyczajnie zabić..
Myślę, że wiek czytelnika powinien być dostosowany do książki, więc tu dla spokoju sumienia dałabym 18+ natomiast zdaje sobie sprawę, że książka przed nikim sama się nie zamknie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz