Długo
się opierałam tej całej historii. W zasadzie w księgarniach omijałam okładkę
twierdząc, że jest tyle LEPSZYSZ książek do przeczytania, a ja przecież nawet
na nie mam czasu… Aż wreszcie i mnie dopadł a, a w zasadzie dopadł sam Pan Grey.
I
tak, ja wiem, powinnam się wstydzić chociażby próbując napisać kilka zdań o
tej książce. Ale nie będę zaprzeczać – przeczytałam ją, a w zasadzie Joanna
Koroniewska w audiobooku zrobiła to za mnie.
I
właśnie wszystko przez audiobooki. Zwyczajnego pewnego dnia nie miałam możliwości
czytania - ręce pełne pracy i oczy też –postanowiłam sięgnąć po audiobooka. Poszukiwacz
sieciowy ze mnie żaden więc odnalazłam książkę pod hasłem „audiobook” na portalu
który znają wszyscy i z którego ściągać nie trzeba. Pierwszy znalazł się Pan
Grey – a w zasadzie aż „50 twarzy Greya”.
Nie
jestem typem podążania za modami i tak jak swego czasu unikałam Pottera i
Zmierzchu, tak teraz nie specjalnie śpieszyło mi się do 50 twarzy – ale z
drugiej strony, pomyślałam: chyba warto sprawdzić o co właściwie tyle szumu. Bo
o ile Potter poruszył młodzież, tak Pan Grey poruszył KOBIETY.
Zaróżowione,
zawstydzone twarze mijałam nazbyt często aby teraz móc powiedzieć, że
absolutnie ta pozycja nie wzbudzała mojej ciekawości.
O czym jest? Wiedziałam. To wiedza
powszechnie znana i nie ujawnię tajemnicy jak tym samym zacznę….
Opowieść
o spotkaniu bardzo młodej, bardzo grzecznej studentki z „bardzo ale to bardzo,
oszałamiająco przystojnym, piekielnie bogatym”, młodym człowiekiem. Ale żeby
nie brzmiało to jak bajka dodam, że pan piekielnie bogaty i tak samo przystojny
ma wadę: nie poszukuje miłości, ale za to ma dość specyficzne upodobania…
Tak, ta książka jest przesycona
erotyką, powiem dobitniej jest przesycona sexem – i stąd tyle szumu i te
zaróżowione policzki pań sprzedawczyń, które swego czasu przez przypadek
wyrwałam z lektury. Ilość stosunków seksualnych zdaje mi się być dodana tylko i
wyłącznie po to aby książka się sprzedała – co faktycznie zrobiła. Momentami
sex jest tu przeszkodą w śledzeniu akcji,
Romantycznym,
poszukiwaczom wspaniałej, nieskazitelnej miłości – nie polecam. Nie jest to
książka dla was ponieważ jak sądzę moglibyście pana Greya nie polubić i
zniechęcić we własnych poszukiwaniach.
Wrażliwcom
językowym, też nie polecam… bo czasem moje zaróżowienie na policzkach było
spowodowane nie akcją w książce, a słowami które formułowane są tak, że można
boki zrywać… albo się wkurzać – ja zawsze wybierałam to pierwsze.
Książka
jest pisana w pierwszej osobie przez bohaterkę, stąd osobiście usprawiedliwiam naiwny,
infantylny i zabawny dobór słów.
Ktoś zarzucił książce, że teraz kobiety, jak dawniej marzyły o
Jakubie (z S@motności w Sieci) będą marzyły o Greyu – nie sądzę aby większość z
nas miała „odwagę” o nim marzyć ;) I nie dlatego, że jest „bardzo bogaty i
oszałamiająco przystojny”… Ale dlatego że jest po prostu niebezpieczny.. A przecież w większości mimo swojego wyzwolenia i samodzielności
chcemy czuć się bezpieczne. Nie sądzę aby panom ze strony Greya cokolwiek
zagrażało :)
Udało mi się pokonać dwie części „50
twarzy Greya” i „Ciemniejsza strona Greya” – i chociaż wiem, że istnieje „Nowe
oblicze Greya” – nie mam ochoty, skutecznie zniechęcona ostatnią z
ostatnich scen z książki drugiej – poznawać ani kawałka oblicza kogokolwiek z
tych bohaterów. Bo choć było kilka ciekawych wątków to obawiam się, że język
głównej bohaterki i nowe oblicze pana G może mnie zwyczajnie zabić..
Myślę,
że wiek czytelnika powinien być dostosowany do książki, więc tu dla spokoju
sumienia dałabym 18+ natomiast zdaje sobie sprawę, że książka przed nikim sama
się nie zamknie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz