poniedziałek, 14 października 2013

Cisza jak ta



Kiedy pisałam ostatnio o płycie Ciszy jak ta, tak bardzo nie wiedziałam, żyłam sobie wtedy w zupełnej niewiedzy. I dokładnie sekundę po publikacji wpisu wiedziałam, że mam datę do której odliczam, ze zobaczę ICH  za delikatne ponad dwa tygodnie. Dwa tygodnie minęły w ciągłym oczekiwaniu i faktycznie zagrali po ponad dwóch latach nieobecności w Rzeszowie… Fakt, że mamy do siebie daleko... Być może dziwi niektórych, więc fakt, że śpiewają o Górach, a nie o Morzu – mnie z racji miłości do Bieszczad absolutnie to dziwić nie może, a i pewnie dlatego ich tęsknota tym większa. 
O muzyce mówić jest trudno. Zwłaszcza tej, w której każde słowo ma znaczenie. Ale ta muzyka, to nie tylko słowa to perkusja, gitary, flet i skrzypce i Sześć niezwykłych, a w zasadzie Siedem niezwykłych Osobowości. W tym jedna na czterech nogach :)
Odbieranie tego koncertu różniło się od poprzedniego dla mnie przede wszystkim tym, że tym razem znałam każdy utwór – bo poprzednim razem tylko nieliczne. Rzecz jasna, po raz pierwszy usłyszałam „na żywo” utwory z Wuki – I przyznać muszę, że Skowyt jeszcze bardziej rusza duszę, że tak naprawdę trudno się nie wzruszyć, ale też chyba sensu nie ma powstrzymywać. Być może akurat ten utwór zawsze będzie miał, z racji przeżyć dla mnie takie znaczenie, choć wiem że nie tylko ja akurat na nim łzę rękawem wycierałam.
Podziwiam gardła członków zespołu bo ja po jednym koncercie z mówieniem mam problem choć na szczęście z Nimi udało mi się kilka słów zamienić. Ale jeszcze raz, tu DZIĘKUJE i mam nadzieje, że zobaczymy Was szybciej, z tymi trzema kolejnymi nowymi płytami :) 
Tymczasem zostałam obdarowana pierwszą płytą Ciszaków „Zielona magia” i gdy tylko jestem w mieszkaniu płyta gra…

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz