Każdy
człowiek zmaga się ze swoimi problemami – czasem nas przygniatają, czasem nie
wiemy co robić, czasem nie znajdujemy powodów do uśmiechu. Każdy ma problemy…
Ale czy naprawdę? Od
obejrzenia „Chce się żyć”, nie minęło przecież tak długo, a kolejny film
spowodował, że obiecałam sobie samej kopa jeśli raz jeszcze zacznę zbyt
poważnie marudzić lub jeśli dam sobie jakiekolwiek prawo na poczucie, że w
zasadzie wszystko już stracone…
„Mój
biegun” – to genialna opowieść, o tym, że właśnie nie, że jeszcze wszystko jest
możliwe dopóki żyjemy.
Gdyby jeszcze ta
opowieść była wyssana z palca, to można byłoby się pokusić o usprawiedliwiające
stwierdzenie „to tylko film, w życiu bywa przecież inaczej”, problem polega na
tym, że na szczęście życie Jaśka Meli ma miejsce TERAZ. Nie jest wymyślonym bohaterem,
nie żył w czasach wojny, nie jest
nieosiągalny. Jest taki jak my. Z tym, że On w przeciwieństwie do wielu z Nas
ma odwagę marzyć…
O wyprawie chłopca,
który przeszedł amputacje nogi i ręki na biegun kilka lat temu słyszeli
wszyscy. W jednym z programów informacyjnych stale pokazywano jak Jasiek przygotowuje
się do wyprawy, osobiście moment kiedy zdobył biegun pamiętam dokładnie – stałam
przed telewizorem zwyczajnie zachwycona, że Mu się udało. Gdzieś tam w środku
doskonale wiedząc, że to nie ten punkt na mapie jest ważny, ale przesunięcie
własnych granic i możliwości – wiedza, że można.
Głosy, że taki Jasiek
jest jeden, a wielu niepełnosprawnych jest pozostawionych samotnie, bez takiej
pomocy, bez takiej opieki, są słabe. Zauważcie, że On sam – z pomocą bliskich
osób na swoje własne marzenia, a nawet podstawowe funkcjonowanie ciężko
zapracował. Nikt nie wyciągnął w jego stronę czarodziejskiej różdżki – to On
jest najważniejszym twórcom swojego sukcesu. Bo walczył – i tą walkę
niesamowicie w filmie widać. Na taką samą walkę może się pokusić wielu…
wystarczy tylko tak naprawdę chcieć.
Film to nie tylko
opowieść o Jaśku ale też jego rodzinie - o tym jak bardzo trudne sytuacje
wpływają na dom, jak odbijają się na rodzicach. I to Im należy się ogromny
szacunek, za mobilizacje, za to że im się chciało walczyć kiedy naprawdę bywało
ciężko. Takich rodziców jest sporo. Rodziców którzy modlą się aby problemem
były złe wyniki w nauce, a nie dziecko na intensywnej terapii. Ten film
niezwykle pokazuje jak dobrze jest mieć bliskich, którzy po prostu są – mimo,
że bywa ciężko.
Nie jest sielankowy.
Niech zaświadczy o tym fakt, że cola została nienaruszona przez cały seans, a
łzy pojawiły się u mnie po chyba 4 pierwszych minutach filmu. Choć ich
pojawienie nieco mnie zaskoczyło, bo przecież znam historię Jaśka – zarówno z
opowieści jak i książki.. ale historia plus genialna gra aktorska, której nie
można pominąć działa niesamowicie.
Ten film weryfikuje i
stawia do pionu. Przypomina, że życie jest piękne bez względu na to co ze sobą
niesie, trzeba tylko się nauczyć podnosić z upadków i dostrzegać, że jeszcze
wszystko jest możliwe…
Więc czy naprawdę masz
tak okropny problem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz